Uzyskanie zadowalających rezultatów w paśmie 160m to nieraz spore wyzwanie. O ile doszedłem do etapu, że zaczynam słyszeć więcej, niż mogę zrobić, tak antena nadawcza pozostawia jeszcze trochę do życzenia. Do tej pory używałem anteny T – anteny pionowej z górną pojemnością, która rozciągała się wzdłuż osi północ – południe. Ta konfiguracja lekko faworyzowała kierunek wschód – zachód, oferując nieco większe wzmocnienie na tych kierunkach. Mogłem to wielokrotnie potwierdzić podczas zawodów CQ WW, czy CQ 160, gdzie robienie łączności z włoskimi np stacjami sprawiało nieco problemów.
W tym roku, przed zawodami CQ 160 postanowiłem zrobić pewien eksperyment, który okazał się sukcesem. Przeprojektowałem górną pojemność, tak by przypominała dwie anteny inverted V, ustawione prostopadle do siebie. Dodatkowo punkt zasilania przeniosłem na szczyt anteny.
Podsumowując antena wygląda jak metalowa, 20m parasolka z tylko czterema „szprychami” po około 17m każda. Przy gruncie od parasolki rozchodzą się radiale (im więcej, tym lepiej oczywiście – w moim przypadku były to 24 sztuki po 18m każda). W typowej antenie T dopasowanie typu L (ja akurat używam skrzynki s-match) było by pomiędzy pionową częścią a radialami. By odsunąć punkt zasilania od stratnego gruntu (zwiększyć oporność promieniowania) zasiliłem antenę od góry. Wygląda to tak, że od wierzchołka anteny poprowadzony jest przewód, który schodzi do punktu oddalonego około 5m od punktu centralnego (od masztu). Ten punkt jest uziemiony i dodatkowo połączony przewodem z radialami przy maszcie.
Jak widać symulacja całkiem trafnie pokrywa się z tym, co udało się zbudować! 🙂
Pamiętajcie – to tylko 5W na 160m!
Dla chętnych dołączam plik mmana, aby można było sobie samodzielnie poeksperymentować. Dopasowanie nie jest jeszcze prawidłowo uwzględnione, jak wiesz jak to prawidłowo zrobić, ewentualnie masz pomysł nad dalszymi usprawnieniami – daj znać w komentarzu!